Koniec lata... Sierpień. Wrzesień. Nie jestem jesienną dziewczyną. Urodziłam się wiosną i do życia napędza mnie słońce i chłodny wiosenny wiatr. Nie lubię upałów, dlatego od wakacji w Toskanii, wolę wakacje w Skandynawii. Od przetworów w słoikach, wolę świeże nowalijki. Wolę zieleń od pomarańczu. Dlatego sierpień wyzwala we mnie ogromną energię - zdążyć nacieszyć się sobą przed pierwszym jesiennym chłodem, przed deszczem. We wrześniu jadę jeszcze często gdzieś na wakacje, by odgonić myśl o jesieni.
Gdy byłam uczennicą sierpień był dla mnie czasem wzmożonej aktywności i oczekiwaniem na rozpoczęcie roku szkolnego. Dzisiaj z dużą nostalgią wspominam zarówno moją szkołę podstawową, jak i liceum. Nie dziwię się, że co roku, tak bardzo spieszyło mi się by wrócić do szkolnej ławki - do wielu nauczycieli wróciłabym i dziś. Dlatego wczoraj szłam przez miasto i zazdrościłam uczniom powrotu do rytmu, którego ja już nie zaznam. Myślałam o tym, jak wiele jeszcze przed nimi wyborów i możliwości.
Sierpień kojarzy mi się z pożegnaniem. Ale i z pewnym początkiem. I oczekiwaniem. Na kolejny rok i na wiosnę :)
Urodziłam się latem i uwielbiam upały i ciepło, więc nadchodząca jesień nie napawa mnie radością...
OdpowiedzUsuń