Benedykt to po prostu zając. Albo królik. Szczerze mówiąc średnio widzę różnicę pomiędzy tymi dwiema istotami. No, ale prawda jest taka, że się rozkręciłam. Wczoraj Balbina, dzisiaj Benedykt, a w przygotowaniu Mela.
Sądzę, że ekspresowe tempo zawdzięczam nieobecności Męża i Kotki Mirki w domu. Po prostu nie jadam obiadów, nie rozmawiam, tylko dziergam. Ale byłoby miło gdyby już wrócili...
Zając pierwsza klasa :)
OdpowiedzUsuńA więc jednak będzie zającem :) Dziękuję :)
UsuńMuszę to przesylabizować: prze-fan-ta-sty-czny :)
OdpowiedzUsuń